to polecam szachy. poważnie, to nie żart. jeśli jesteś "kontuzjogenny", a zwłaszcza kolana, nadgarstek, łokieć, to sorry stary, ale nie jest to wymarzony sposób na aktywność sportową dla ciebie. aha, byłbym zapomniał. a gdzie to służą świeżo upieczone ekonomistki ? no, Mauresmo zaczyna, spadam.
no tak, nie rozumiesz co napisałem. tak myślałem. trudno. ale wkrótce wrzesień, więc wrócisz do ławki, i tym razem nie chodź na wagary, bo mam wrażenie, że parę naprawdę WAŻNYCH lekcji opuściłeś. chociaż, wyraz "choinka" napisałeś bez błędu, więc może jeszcze nie wszystko stracone. nie wysilaj się na ripostę, bo już więcej nie będę marnował czasu na korespondencje z tobą. żegnam
vivald Cały czas czekam na odpowiedź. Ja nie kwestionuję wyższości mercedesa nad syrenką, tylko jednej rakiety tenisowej (nie do badmintona) nad drugą. Trzymając się Twojego porównania, to równie dobrze mogłabym powiedzieć, że dla początkującego kierowcy lepsze jest jednak jakieś małe zgrabne renault (bo rakiety za 300 zł do syrenki bym jednak nie przyrównywała), gdyż siedząc za kółkiem mercedesa zabije się po 2 kilometrach (jeśli w ogóle uda mu się go odpalić). A renault z punktu A do punktu B przejedzie na pewno. Wracając do tematu. Z ekonomicznego punktu widzenia kwestia kosztów wygląda tak, że wszystko jest warte tyle, ile ktoś zdecyduje się za to zapłacić. Cały czas proszę o wyjaśnienie mi, dlaczego mam kupić rakietę za tysiaka i w czym to poprawi moje umiejętności, radość z gry itp. itd. 1000 złotych to jest chyba najwyższa półka, nawet zawodowi tenisiści nie grają aż tak drogimi modelami. W takich modelach widocznie stosują technologię NASA. Nie ma chyba rakiety Head'a czy Babloat za taką cenę, ew. jakiś topowy Wilson. Jak każda kobieta szanuję Twoją rozrzutność hehe, ale cały czas proszę o odpowiedź, bo nie wiem. Studentka ekonomii jeszcze nie upieczona, do tego droga daleka. A moja służba mogę zapewnić, na pewno nie polega na piciu wina ;) Muppet Istnieją rakiety, których głównym zadaniem oprócz odbijania piłki, jest właśnie redukcja drgań (np seria Yonex V-Con, niestety stosunkowo droga). Kolana, nadgarstek, łokieć? Na nieszczęście dla Ciebie, te części ciała w tenisie muszą wytrzymywać ogromne obciążenia. O pływaniu nie myślałeś? :P Jeśli jednak uprzesz się, żeby poodbijać piłeczkę, koniecznie do rakiety zakup reduktor drgań, to nie jest specjalne drogie. I w Twoim wypadku naprawdę należy sprawdzić, jaki rakiet ma naciąg. Odpowiednie piłki także mogą pomóc. O takich jak Ty producenci też pomyśleli :)
Troche zle mnie zrozumieliscie Kolano mam rozwalone, tzn w sumie teraz to mam je jak nowe (teoretycznie) i jest OK, ale dwie przebyte operacje... Co do nadgarstka, lokcia czy barku to wsyzstko jest w nalezytym porzadku, jak dotad (9 lat intensywnych treningow w kosza), ale pytam zeby sie moc jakos zabezpieczyc ewentualnie, ot tak sobie Na razie jest ekstra i RACZEJ nie przewiduje niczego zlego... Ale widze wiele 'reduktorow drgan' i innych szmerow-bajerow, wiec od razu pytam, liczac na ŻYCZLIWA ODPOWIEDZ, ktora od przedstawicielki płci pieknej otrzymalem i bardzo dziekuje ;) (drugiej, a wlasciwie pierwszej odpowiedzi - nie skomentuje) Co ciekawe, prawe kolano mam we wspanialej kondycji. Dziwne... Aha, a co do rezygnacji ze sportu - jak ktoś potrafi z tego zrezygnowac ze wzgledu na jakies urazy (nawet calkiem powazne), to znaczy ze chyba nie do konca wie co to milosc do sportu ;) A jak bedzie naprawde zle... to paraolimpiada! pozdrawiam
Z tymi reduktorami to może się trochę zagalopowałam ;) Po pierwsze, niektóre wydają wkurzający dźwięk (miałam taki jeden, który zdjęłam po pięciu odbiciach, bo myślałam, że zwariuję). Po drugie, niby gdzieś tam dowiedziono, że reduktory raczej nie zmniejszają ryzyka kontuzji. Zdaje się, że wymyslono je po to, aby zmniejaszać drgania strun (potem zaczęto dorabiać ideologię, że przez to obciążenia stawów są mniejsze), po to, aby przeciwnik miał mniejsze pojęcie o tym ,jak zagrano mu piłkę. W każdym razie, jak nie planujesz grać trzygodzinnych trzysetówek w stylu 6:4 5:7 7:6, przynajmniej na razie, to grunt to rakieta ;) Podobno najwięcej zawodowców wybiera Heady, a najmniej wstrząsów do ramienia przekazują rakiety cięższe. Może to Cię trochę naprowadzi :)
trochę się Mauresmo spociła jednak, co? Effka, myślę, że nie będziemy udowadniać tutaj wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą, w końcu jesteśmy rozsądni ludzie, tak? nie przekonam Cię, że rakieta droższa jest lepsza od tańszej, a Ty mnie nie przekonasz, że jest odwrotnie. wiesz dobrze, że wybierając rakietę w sklepie, musi ona "leżeć" nam w w ręku. ot, i cała filozofia. cenę dyktują raczej koszty jej wytworzenia, a nie prosty fakt, ile ktoś jest skłonny za dany produkt zapłacić. jakaś firma sprzedaje poniżej kosztów? nie znam. pewnie dlatego, że takich już nie ma. rakiety mogą ( i kosztują ) grubo ponad 1 tys. PLN. gram Wilsonami. pasują mi jak żadne.rakieta Wilson n-code n4 ( Williams wygrała nią Wimbledon ) będzie w Europie w przyszłym sezonie, ale można już ją kupić. z P&P, cłem i VAT kosztuje ponad 1,4 tys. PLN. i jak ktoś CHCE, to ją kupi( na przykład na prezent dla żony ). i teraz TY udowodnij mi, że POCZĄTKUJĄCY ma grać tanią rakietą, jeśli go stać na zakup najdroższej z możliwych rakiet, bo po prostu daną rakietę CHCE MIEĆ ?
:) No ja tam w kaprysy poszczególnych jednostek nie wnikam ;) Po prostu przez wiele lat wbijano mi do głowy, że dobrą zasadą jest kierowanie się przy podejmowaniu decyzji zdrowym rozsądkiem. Oczywiście, Ty mi na bank nie udowodnisz, że droższa rakieta jest lepsza. Ja nie twierdzę, że tańsza jest lepsza. Twierdzę tylko, że nie musi być gorsza ;)
------------------------- 14.10.2011 20:30 T-Mobile Ekstraklasa - 10.kolejka: Lech - Korona 1:0 20.10.2011 19:00 UEFA Liga Europejska - Faza grupowa: Wisła - Fulham 20.10.2011 21:00 UEFA Liga Europejska - Faza grupowa: Rapid - Legia 21.10.2011 18:00 T-Mobile Ekstraklasa - 11.kolejka: Zagłębie - Korona
Ferrari Enzo z całą pewnością jest samochodem o wiele szybszym, lepiej prowadzącym się, ładniej wyglądającym i o wiele droższym niż Polonez. Gdyby postawić je na torze i kazać się ścigać, to poczciwy, biedny Poldek nie zdążyłby zapewne dojechać do pierwszego zakrętu i już zostałby zdublowany. Bez najmniejszych wątpliwości Ferrari jest samochodem o 20 klas lepszym. Jest tylko jeden drobiazg - niewielu ludzi na niego stać, a i niewielu potrafi nim jeździć. Powiedz mi więc drogi Vivaldzie, jaki jest sens kupowania drogiej, profesjonalnej rakiety tenisowej o parametrach wyczynowych, którą żaden laik nie będzie umiał grać? To tak przecież, jakbyś wspomnianemu Ferrari nakleił "L" i kazał nim jeździć kursantom. Rakieta o której mówisz, jest z pewnością lepsza niż choćby Dunlop Hot Melt, który jest dwa razy tańszy. Ale by grać sprzętem, który jest Ferrari wśród rakiet, trzeba się wpierw nauczyć grać, a nie szpanować tym, że ma się najdroższą rakietę - rakietą, której nie umie się "obsługiwać".